Powód: Obsada.
Opis: Lawrence Talbot powraca do rodzinnego domu w Wielkiej Brytanii na prośbę narzeczonej swego brata. Chcąc pomóc w odnalezieniu zaginionego brata na miejscu dowiaduje się, iż zginął w makabrycznych okolicznościach. Chęć poznania prawdy prowadzi Lawrence’a prosto w szpony bestii…
Diagnoza: Jeśli nie wie się, od czego zacząć to najlepiej zacząć od końca. Dlatego też postanowiłam opisać ostatnio obejrzany przez nas w starym mieszkaniu film, który to miał rozgrzać atmosferę mroźnego wieczoru. Ponoć horrory świetnie nadają się na randki – dziewczyna przestraszona wtula się w ramiona swojego mężczyzny. Cóż, wtulać się wtulałam, ale nie miał na to wpływu klimat filmu. Do tego mój mężczyzna najzwyczajniej zasnął tuż przed końcem, czemu nie można się dziwić a co w pełni streszcza moją recenzje. Doszły mnie uprzednio słuchy, iż film ten nie jest najlepszy, ale ja uparte stworzenie wszystkiego musze skosztować sama, aby poddać ocenie nawet tej najsurowszej. Wnioski wyciągnięte – film nie jest w ogóle straszny a efekty do najlepszych nie należą. Gdyby nie ratująca całość obsada uznałabym go za kompletne nieporozumienie. Sam tytułowy wilkołak prezentuje się niczym włochata postać z kreskówki, co raczej nie zachęca do okrzyków strachu a wręcz salw śmiechu bądź w moim przypadku zrezygnowanego pokręcenia głową. Wszelkie krwawe sceny są mocno na siłę i brak w nich grozy czy chodźmy lekkiego dreszczu. Generalnie brak tu jakiegokolwiek napięcia, które wywołałoby strach u widza, choć mogę się mylić, ale należałoby zaznaczyć, iż jestem osobą, która boi się horrorów. Ciężko jest mi wymyślić powód, dla którego warto byłoby po ten film sięgnąć. W moim przypadku zaważyła obecność Anthony’ego Hopkins’a, Benicio Del Toro i Emily Blunt. Jednak sama obsada nie jest w stanie uratować w pełni produkcji. Film płytki, przewidywalny i nieszczególnie wykonany. Brakuje mu płynnej spójności, przez co bywa męczący. Gdyby ktoś zapytał mnie czy warto iść do kina powiedziałabym jasno – nie warto. Jeśli natomiast załapiecie się na ten produkt na HBO to cóż, obejrzeć można, ale nie należy spodziewać się po nim zbyt wiele.
Wolfman, The (2010)
04
Mar
ewa
16/03/2011 at 18:34
no tak:D nie ma to jak średni film obejrzeć w miłym towarzystwie;D to zdecydowanie ratuje sytuację 😉